CZĘŚĆ I. ZDOBYWCY ARCHIPELAGU



Indonezja powstała po drugiej wojnie światowej, w 1945 roku, ale wyspy, na których jest położona, istnieją miliony lat. Są główną częścią największego na Ziemi Archipelagu Malajskiego liczącego ponad dwadzieścia tysięcy wysp, w skład którego wchodzą też Filipiny oraz wiele mniejszych wysepek i atoli.
Ta część archipelagu, która należy do Indonezji, nazywana jest czasem Archipelagiem Sundajskim. Naukowcy toczą spory na temat ilości indonezyjskich wysp. Padają liczby: szesnaście tysięcy, siedemnaście i pół, ponad osiemnaście, a najnowsze dane mówią o trzynastu i pół tysiąca.
Indonezja, największe wyspiarskie państwo świata, położona jest mniej więcej wzdłuż równika na długości ponad pięciu tysięcy dwustu kilometrów, czyli takiej, jaką zajmuje Europa od Przylądka Roca w Portugalii do rosyjskiego Uralu lub Ameryka Północna od Alaski do Nowego Jorku. Jej powierzchnia przekracza 1,9 miliona kilometrów kwadratowych, co lokuje ją na czternastym miejscu w świecie. Kraj zamieszkuje ponad dwieście sześćdziesiąt milionów ludzi – co roku przybywa prawie trzy miliony – dając mu czwarte miejsce w świecie pod względem zaludnienia i pierwsze pod względem liczby wyznawców islamu. Mieszkańcy pochodzą z około trzystu grup etnicznych, używają siedmiuset języków i dialektów, żyją w skrajnie odmiennych warunkach, od prymitywnych niczym w epoce kamienia po ultranowoczesne, różnią się obyczajami, religią, a nawet rasą, bo ludność prowincji Aceh w północno-zachodniej Sumatrze ma sporo arabskich genów, zaś żyjący na wschodnim krańcu kraju Papuasi to najczarniejsze ludy melanezyjskie.
Ludzie od tysięcy lat zamieszkujący te wyspy stworzyli w przeszłości wiele cywilizacji i państw. Indonezyjczycy za swoją kolebkę uważają powstałe w VII wieku królestwo Sriwijaya, które przez siedemset lat panowało na Sumatrze, północnym Borneo, Jawie oraz Półwyspie Malajskim. Pod koniec jego istnienia docierali tam pierwsi Europejczycy. Wiadomo na pewno, że na Jawie i Sumatrze był Marco Polo, który opisywał tamtejsze porty. Trochę ponad dwieście lat później, na przełomie XV i XVI wieku, do archipelagu dotarły europejskie okręty. Żeglarze byli prawdziwymi odkrywcami dzisiejszej Indonezji. Pierwsze dopłynęły statki z Portugalii, potem przybyli Holendrzy, którzy wypchnęli pionierskich Portugalczyków. W ciągu szesnastego stulecia najważniejsze wyspy Archipelagu Sundajskiego zostały odkryte i skolonizowane. Z czasem pojawili się tam Anglicy, a nawet Niemcy.
Mimo niemal pięciu wieków obecności Europejczyków, mimo pionierskich poszukiwań, wielu fascynujących odkryć, czego przykładem są fantastyczne świątynie Borobudur i Prambanan na Jawie, mimo powstania indonezyjskiego państwa, które stworzyło administrację nawet w odległych zakątkach kraju, Indonezja jest wciąż pełna tajemnic i, choć wydaje się to nie do wiary, jest jednym z najmniej poznanych państw na Ziemi. Nie odkrywają jej tajemnic setki tysięcy wczasowiczów przybywających co roku na plaże Bali. Kiedy stamtąd wracają, wiedzą niewiele więcej niż przed przylotem i praktycznie nic o prawdziwej, fascynującej, wciąż nieodkrytej Indonezji, o której John Riady, jej wybitny znawca, powiedział, że jest „najmniej widocznym krajem świata”.

 

Żeglarze odkrywcy

XVI wiek, Wyspy Nieznane

Z odnalezionych przez historyków fragmentów wspomnień i opowieści, z zasłyszanych przekazów, z fragmentów dziennika pokładowego jawi się obraz sprzed pięciu wieków. Na odległych wodach nieznanego wówczas zachodniego Pacyfiku wydarzenia najprawdopodobniej potoczyły się tak:
Dzień budził się ciepły i słoneczny. Powietrze po długiej nocnej burzy było rześkie, co rzadko zdarza się w okolicach równika. Załoga żaglowca odczuwała jednak zmęczenie, nie tylko całonocną walką z żywiołem, ale też długim rejsem. Z rodzinnej Portugalii wypłynęli trzy lata wcześniej, w 1523 roku. Opłynęli zachodnie, a potem południowe wybrzeża Afryki, by po wielu miesiącach dotrzeć do Indii. Stamtąd skierowali się na Malaje, skąd przed miesiącem wypłynęli w kierunku Wysp Korzennych[1]. Tam i tylko tam rosły pożądane w Europie przyprawy, a wyspy aż pachniały od ich aromatu. W okrętowych beczkach dawno zabrakło zabranego z ojczyzny wina, które nie tylko poprawiało nastrój podczas długiej żeglugi, ale przede wszystkim chroniło przed szkorbutem i tropikalnymi chorobami. Co gorsza, w ostatnich dniach zaczęło brakować słodkiej wody i kapitan Jorge de Meneses[2] polecił, by ją racjonować. Wiedział, że załoga długo tego nie wytrzyma, był jednak pewien, że zbliżają się do Wysp Korzennych. Lada chwila powinny ukazać się na horyzoncie. Niestety, nocna burza, jak zdążył się zorientować, zniosła statek z kursu. Spojrzał w niebo, potem na kompas oraz mapy i zrozumiał, że okręt rzuciło na wschód. Jeszcze raz zerknął na mapy i z przerażeniem stwierdził, że w okolicy nie ma żadnego lądu, jest tylko bezkresny i zupełnie nieznany żeglarzom ocean. Właśnie zamierzał wydać rozkaz zmiany kursu, gdy z bocianiego gniazda rozległ się donośny, radosny głos:
– Ziemia! Ziemia na horyzoncie!
Kapitan rzucił się biegiem w kierunku dziobu i po chwili zobaczył mgliste zarysy lądu na południu.
– Co to może być? – mruknął do siebie zdziwiony. – Przecież na mapach nie ma niczego.
Z każdą chwilą galeon[3] zbliżał się do lądu. Wkrótce przed oczyma marynarzy wyrosła bujna zieleń, ciągnąca się bez końca ze wschodu na zachód. Stało się jasne, że dopływali nie do małej wysepki, ale do dużej połaci ziemi. De Meneses zrozumiał, że odkrył sporą wyspę, a może nawet nowy ląd.
– Statek wyciągnąć do połowy na plażę, by odpływ go nie zabrał – wydawał rozkazy. – Czterech zostaje na pokładzie, reszta bierze beczki na wodę. Wszyscy zabierają broń. Idziemy w głąb nieznanej ziemi.
Po zejściu na ląd gromada uzbrojonych Portugalczyków ruszyła przed siebie. Wkrótce dotarli do niewielkiego bajora. Woda była w nim brunatna i słona, nie nadawała się do picia, więc podążali dalej, aż trafili na strumień ze słodką wodą. Napełnili beczki i ruszyli z powrotem. I wtedy z dżungli porastającej oba brzegi potoku posypał się grad strzał. Odpowiedzieli salwami z muszkietów. Napastnicy przerażeni hukiem i ogniem z broni, której zapewne nigdy nie widzieli, uciekali w popłochu. Żeglarze ze zdumieniem patrzyli na tubylców: niskich, krępych, o bardzo ciemnej, hebanowej skórze i kręconych, zmierzwionych włosach.
Portugalczycy kilka dni przebywali na nowo odkrytej ziemi. Jeszcze kilkakrotnie spotkali tubylców, ale nie zostali ponownie zaatakowani. Potem popłynęli wzdłuż brzegu i stwierdzili, że ziemia, do której dotarli po nocnej burzy, to nie ląd, ale wyspa[4] i że znajdują się w dużej zatoce[5]. Później kapitan skierował statek na południe, gdzie napotkali kolejną wyspę[6], a wkrótce dopłynęli do wielkiego lądu[7].
Wszędzie spotykali podobnych, czarnoskórych, niskich i kędzierzawych ludzi. De Meneses, który skrzętnie opisywał nowo odkryte miejsca w dzienniku pokładowym, nie potrafił znaleźć w języku portugalskim trafnego sformułowania określającego tubylców. Ponieważ znał malajski, przyszło mu na myśl tamtejsze słowo puapua, które ma szerokie znaczenie i może oznaczać małych, kędzierzawych ludzi, ale też kędzierzawe małpy. Słowo szybko przyjęło się wśród marynarzy, ale w nieco uproszczonej formie papua. Nowo odkryte ziemie nazwano więc Papuą, a jej mieszkańców Papuasami. Kapitan de Meneses nigdy nie dowiedział się, że odkrył ogromną, drugą co do wielkości wyspę świata. Dziewiętnaście lat później, w 1545 roku, w ten sam rejon dopłynął hiszpański żaglowiec dowodzony przez kapitana Yñigo Ortiza de Retesa. Okolice przypominały kapitanowi Zatokę Gwinejską w Afryce. Nazwał bezimienną ziemię Nową Gwineą. Przez lata nazw Papua i Nowa Gwinea używano zamiennie, ale z czasem Nową Gwineą zaczęto określać całą wyspę, zaś Papuą nazywać interior.
Nowa Gwinea była ostatnią wielką wyspą odkrytą w tym rejonie świata. Wcześniej europejscy żeglarze dotarli do innych wysp archipelagu ciągnącego się od Półwyspu Malajskiego aż do Australii, stanowiącego dzisiejszą Indonezję. Osiemnaście lat przed odkryciem Nowej Gwinei, w 1508 roku, portugalski żeglarz L. da Figueira dopłynął na Sumatrę[8]. Cztery lata później Portugalczycy podbili lokalne księstwo Gowa na Sulawesi[9]. W 1515 roku dopłynęli na Timor, sześć lat później na Borneo dotarli hiszpańscy marynarze Magellana[10], a potem Flores zdobyli kolejni Portugalczycy.
Portugalczykom, którym słusznie przysługuje miano zdobywców archipelagu, nie było jednak dane skolonizować wysp. Bardzo szybko wyparli ich stamtąd Holendrzy, którzy w 1602 roku założyli Holenderską Kompanię Wschodnioindyjską z siedzibą głównej faktorii w Batavii[11] na Jawie. Wypchnęli Portugalczyków, pokonując ich w licznych bitwach, kupując od nich wyspę Flores lub podbijając miejscowe ludy i lokalne państewka oraz przekupując ich władców. Przez ponad trzy wieki, aż do drugiej wojny światowej, panowali na archipelagu i systematycznie poszerzali zdobycze.
W 1799 roku Kompania Wschodnioindyjska, która spełniła swoją rolę kolonizatora, została zlikwidowana, a z podbitych wysp utworzono jedną kolonię nazwaną Holenderskimi Indiami Wschodnimi. Z wysp indonezyjskich nie należała do niej tylko wschodnia część Timoru, którą obronili Portugalczycy, oraz północ Borneo.
Z upływem lat w mieszkańcach wysp, podporządkowanych kolonizatorom, rodziła się własna świadomość narodowa. Na początku dwudziestego wieku najbardziej zaangażowani Indonezyjczycy założyli Budi Utomo, pierwszą nacjonalistyczną organizację na archipelagu. Po pierwszej wojnie światowej powstały partie polityczne, które jeszcze bardziej rozbudziły świadomość narodową. Wśród nich była Nacjonalistyczna Partia Indonezji z młodym, dynamicznym przywódcą Sukarno. Po zakończeniu drugiej wojny światowej Sukarno stanął na czele walki wyzwoleńczej, ogłaszając w 1945 roku niepodległość. Po czterech latach walk Holandia uznała niepodległość Indonezji. Jej stolicą została dawna stolica kolonii, czyli Batavia, której nazwę zmieniono na Dżakartę, a prezydentem państwa został twórca niepodległości – Sukarno.


 

[1]    Wyspy Korzenne – grupa wysp we wschodniej części Archipelagu Malajskiego, gdzie od wieków uprawia się rośliny, z których wytwarza się takie przyprawy jak goździki, gałka muszkatołowa, anyż, szafran, wanilia, cynamon itp. Już od XV wieku płynęły po nie okręty z Europy. Obecnie Wyspy Korzenne, nazywane Molukami, należą do Indonezji.

[2]    Jorge de Meneses (1498-1537) – portugalski żeglarz i odkrywca nowych terytoriów na Pacyfiku; gubernator Moluków z ramienia króla portugalskiego; zginął w Brazylii w walce z tubylcami.

[3]    Galeon – żaglowy statek handlowy z rufową nadbudówką oraz rzeźbioną figurą na dziobie zwaną galionem, od której wzięła się nazwa żaglowca; galeony pływały po morzach od XV do XVIII wieku.

[4]    Wyspa, w przyszłości nazwana Biak, znajduje się u wybrzeży Nowej Gwinei.

[5]    Zatokę nazwano później Cenderawasih.

[6]    Wyspa nazywa się dziś Yapen.

[7]    Dzisiejsza Nowa Gwinea.

[8]    Wcześniej, bo w 1292 roku, był tam Marco Polo.

[9]    Wyspę nazwano Celebesem i ta nazwa wciąż jeszcze jest używana.

[10]   Sam Ferdynand Magellan, żeglarz portugalski w służbie Hiszpanii, zginął wcześniej w walce z tubylcami na wyspie Mactan (dzisiejsze Filipiny).

[11]   Batavia – łacińska nazwa Holandii, którą w 1619 roku nadano najważniejszej faktorii holenderskiej na Jawie; dzisiejsza Dżakarta.

 

Wydawnictwo Bernardinum Sp. z o.o. , ul. Bpa Dominika 11, 83-130 Pelplin

(+48) 58 531-64-81 - Dział Sprzedaży Książek i Prenumeraty czasopism